Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Elsinoe.

Ciszej — tam głos matki mojej wśród wichrów się przedziera!

Heliogabal.

Położę się na stopnieli ołtarza i całować będę palce białych nóg twoich.

(Zbliża się do niej.)
Elsinoe.

Na mnie trza żelaznych ramion i ust brzmiących pieśnią, straszną pieśnią bitew. — Idź do pretorianów, sługo pretorianów!

Heliogabal (padając przed ołtarzem.)

Przeklęta! Ty zginiesz zawcześnie — przed całym ludem każę cię rozbić na krzyżu. — O urodziwa! — słuchaj: — Jeśli ci nie dosyć Cezara dam ci Mitrę. — Każę cię ogłosić Mitry kochanką. — Ja wszystko mogę.
Chwilę jeszcze bądź przy mnie — lepiej mi kiedy stoisz choć z daleka. — Ja biedny, ja tak młody, a już otoczony spiskami i śmiercią. — Nudno mi, nudno, i wszystkie strony świata nic mi nie pomogą. — Krew ludzi i zwierząt, woń kadzideł i kwiatów nie służy już Heliogabalowi. — Czy słyszysz? Czy chcesz bym skonał z wściekłości? — Nimfo — Elsinoe! — Tu razem obok siebie z dłonią w dłoni, skronie oparłszy o skronie, zaśnijmy!

Elsinoe.

Tak — śpij, dopóki nie przyjdzie Centurion i nie zamorduje Cezara. — Nieszczęśliwy, powiedz mi gdzie zbroja twoja? Nieszczęśliwy, temi palcami z wosku tej rękojeści miecza utrzymać nie potrafisz! — Czekaj. — Ja pójdę i bogów moich się. zapytam, czy został jeszcze ratunek dla ciebie. —

(Wychodzi.)