Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Imię twoje: Ludzkość cała!
Ziemia tobie powierzona
Byś ją wiodła czynu torem,
Aż się staną jej plemiona
Jednym Ducha arcytworem!
Wzbij się w bezmiar nieskończony
Nad ubiegłych lat padołem,
Wtedy pójdą te miliony
Za planety archaniołem!“

I ujrzałem Archanioła,
Postać w bieli i purpurze
Z nad klęczących ludów koła
Podnoszącą się ku górze!
Obrócone w zwyż jej oczy,
Lecz ku Duchów-Ludów stronie
Wyciągnięte na dół dłonie —
I tak znikła wśród przeźroczy.

W tę porwaną patrzą postać
Rozklęczone duchów grona,
Już nie mogą w dole zostać,
Już się wzięły pod ramiona
Pojednane — połączone —
Wzbić się muszą tam gdzie ona,
Wichrem Bożym poniesiona,
W coraz wyższą — wyższą stronę!
I zerwały się pospołu
Z szafirowych niw padołu:
Za mą Polską — jak za słońcem
Popłynęły już do góry.
Narodowe — ziemskie chóry,
Popłynęły tak jak chmury
Opasane tęcz tysiącem!

I ujrzałem — wszechświat cały
Jak myśl jedną, która płonie
Skier milionem, w jednem łonie!