Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ze spuszczonem czołem, pełnem wspomnień bolu. — Dzieciątek ich tylko nie było z nimi — ale jak tylko przestąpili próg katedry i zaczęli stąpać w stronę wielkiego ołtarza, tam, kędy zdało mi się, że marmurowych aniołków grono wychyla się ze sklepień, ot! muzyka stała się miękką i tkliwą jak szczęścia wspomnienie — ot! jakieś wieńce nagle błysnęły w powietrzu, i róż białych tysiące spadły na posadzkę — ot! tych aniołków grono motylich skrzydeł opasało się tęczą i każden raczki wyciągnął, oderwał się od sklepienia, zawisł w powietrzu i ważąc się w powietrzu, jasnemi oczętami zdał się szukać i poznawać a poznawszy leciał ku nim, ku nadchodzącym, i skrzydełkami wieńczył głowy ojców poległych i matek uśpionych snem śmierci!
A męże podnieśli czoła i uśmiechnęli się poznając przemienione dzieci — a matki rozemknąwszy oczy krzyknęły z radością i z objęć mężów zstąpiły na ziemię i podnosząc dłonie ku tym aniołkom, nazywały je po imieniu, wołały każda swojego i wspinając się na palcach stóp, ustami goniły te nadpowietrzne twarzyczki, przesuwające się jak kwiaty i gwiazdy nad niemi.
Aż drugi raz zagrzmiały organy — wtedy w pustych ławkach usiedli męże i odetchnęli jakby po męce życia całego — przed nimi koło stopni wielkiego ołtarza usiadły niewiasty i wnet zdały się na nowo bardzo blade i niewzruszone i głęboko śpiące. — Męże broń poskładawszy na ziemię, zdjęli z głowy korony cierniowe i podnieśli je w stronę posągu Chrystusa; ale nic wyrzec, ale o nic prosić nie mogli, bo ich piersi przebite były i usta oniemiałe z bolu znużenia.
A lampy ciemniały coraz bardziej — mgły zstępujace z sklepień wiły się na kształt całunów — gromnice gasły jedna za drugą — tony owe miękkie i tkliwe cichły pod jękami organów. — A im ciemniej i huczniej się stawało, tem posąg Chrystusa ów biały, wysoki, daleki, bielał i rósł bardziej przedemną —