Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niewinna, którą ci poświęciłem rozpłynęła się w powietrzu na żałosne jęki — głos jej drga w uszach moich — krzyż jej widzę na błękitach! Ach! gdyby jej Bóg żył nad wszystkiemi bogi — gdyby on był jedyną prawdą świata?

Masynissa.

Cóżbyś wtedy uczynił?

Irydion.

Umierając z tem pryśniętem żelazem w dłoniach wezwałbym jego!

Masynissa.

Ojcze, któryś jest w niebiesiech, daj długich dni Romie! przebacz tym którzy mnie zdradzili. — Zbaw tych, którzy po wszystkie czasy nękali rodzinną ziemię moją!

Irydion.

Nie — „Ojcze, któryś jest w niebiesiech, ukochaj Helladę, jak ja ją kochałem“. — Odpowiedz mi w ostatniej godzinie, Masynisso, ty który mnie zwiodłeś, ty któryś mi obiecał tyle, ty na którego łonie głowa moja w dzieciństwie zasypiała, ty który w tej chwili stoisz nademną jakbyś światu rozkazywał, o mów, patrz, mieszają się myśli Irydiona, prędzej, mów prędzej czy Chrystus jest panem Nieba i ziemi?

Masynissa.

Sam wyrzekłeś!

Irydion.

A więc świadczysz jemu?

Masynissa.

Jak wróg nieśmiertelny, nieśmiertelnemu wrogowi! Dzisiaj on władnie starem niebem i zgrzybiałą ziemią — ale są przestwory kędy imię jego zmazane, jako moje starte jest w niebiesiech. — Są światy