Powiedz siostrze mojej, że przybywam do niej.
Zemsto! ty mi krople tylko sączysz, kiedy ja cię o morze krwi prosiłem — teraz wrę całą mocą życia! dusze ginących braci przelewają się we mnie! Stałem się Tytanem! a umrzeć mi trzeba — nie — ja nie chcę umierać.
Ach! czego mnie ścigasz, niewidomy duchu? Chrystus — Chrystus — i cóż mi po tem imieniu? Oddal się, nie męcz mnie, Kornelio! Patrz — idź za księżycem temi śladami srebra — za chwilę ciemności ogarną tę ziemię!
Wróg‑li czy przyjaciel Irydiona Greka?
Niegdyś jego towarzysz.
Czyś zbladł od strachu czy od miesięcznych promieni?
Scypiona ciało na brzegach Gemonii[1]!
Ojcowie jego bywali na szczytach Kapitolu!
I Cheruscy co do jednego poddali się Cezarowi.
Ach! skróciły się ostatnie chwile. — Chodź — wrócim do pałacu. — Rzymian wpuścim na dziedziniec — tam żarzy się jeszcze stos Elsinoi. — Zginiemy w płomieniach ty i ja, i oni i dom ojca mego. — Naprzód!
- ↑ Studnia, w którą rzucano trupy złoczyńców.