Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Hellada moja była niegdyś duszą narodów — pieśni jej były pieniami świata. — Barbarzyńców zuchwałych co przyszli od wschodu, odpędziła szczękiem szabel i dźwiękiem strun swoich.
Ogień niebieski wydarty bogom, jej tylko jednej, jej tylko dostał się w udziele — nieszczśliwa zaufała miastu przeklętemu. — Dzicz z między­‑morza przypłynęła do jej wysp szczęśliwych, do jej mirtowych nadbrzeżów. — Nie zdobyli jej bronią; ale rozdzielili jadem pochlebstwa, upoili nektarem obietnic!
W tej chwili rozejdą się chmury — wiatr je rozpruł na zachodzie i kilka gwiazd zamignęło — Hermes raz tylko rzucił okiem i kiedy znów tonęły w wyziewach, krzyknął do sternika: „na prawe — całą noc na prawo, a o tej samej porze jutro przepłyniem Gadesu cieśninę!“ — I dalej tuląc ją do łona rozpowiada o przodku Filopomenie, przedostatnim z ludzi, którzy walczyli przeciw miastu podlącemu — po nim raz jeszcze król barbarzyniec wyszedł w pole i przegrywał lat trzydzieści, aż legł własną ręką przebity — od dnia tego nikt już trzeci się nie zdarzył na obronę ziemi!
Chwilą milczenia, chwilą rozpamiętywania uczcił pamięć wielkiego Mitrydata, poczem wrócił do smutnej powieści — ona słuchała z niewzruszonemi, pałającemi oczyma. — „Grimhildo, Bóg twój dał ci zgadnąć natchnieniem to co sam wydobywałem nie raz pracą nienawiści, domysłem nadziei, z nocy przyszłych wieków — cieszmy się, królewska córo — bo miasto nieprawości po zabiciu wszystkich żyjących i wolnych, rozpoczęło teraz samobójstwo swoje!
Skarby wyssane z całej ziemi już im wkrótce nie wystarczą — niedługo oręż z ich rąk się wysunie — wśród rzezi i festynów dobijają im ostatnie chwile. — O żono moja, śmiej się z tych fal i wichrów, bo my tu nie zginiem, my będziem częścią wielkiego zniszczenia.