Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie pragniecie by Hyjerozolima wyszła z toni czasów, starzejcie się i milczcie. — Ja nie do was mówię!
Tych tylko wzywam, dla których on hańbę znosił, pośmiewisko wytrzymał, aż słońce od mąk Jego przesłoniło się nocą! Od nocy tej straszliwej kto się upomniał o obelgi syna człowieka? Nikt go nie odział, nikt nie napoił. — Wszystkie narody ziemi jedne po drugich ukrzyżowały go na nowo!

Chór młodzieńców.

Przeklęstwo czcicielom Molocha.

Irydion.

Nie wypuszczajcie chwili, która nadlatuje. — Nie patrzcie na nią jak na skrzydła co mijają i giną w oddali, jak na błyskawicę, co błyśnie i zamrze w błyśnięciu! Ale wszyscy razem, zgodnie, wyciągnijcie ramiona objąć ją — przycisnąć do serc waszych, o bracia. — Z niej drobnej dzisiaj, z niej co nie powróci nigdy, wydobyć iskrę życia — bo zaprawdę wam ogłaszam, że w niej długie wieki drzemią. — Jeśli je obudzicie, staną się waszemi!

Chór starców.

Ogień modlitwy gaśnie w łonie naszem — mgła tajemnicza zasuwa się nad nami. — Panie! od pokus zwodziciela wybaw nas, Panie!

Irydion.

To słabość! — przez kajdany ojców waszych odrzućcie ją — przez stosy Nerona odrzućcie ją — przez ofiary cyrku zaklinam was, bądźcie silnymi!

Chór młodzieńców.

Głos twój jak dźwięk trąby grzmiącej pędzi nas ku płaszczyznom ziemi — ale drżą nam piersi, włosy powstają na głowie! O Symeonie z Koryntu, odezwij się — mów czy nie widzisz czego?