Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gwałtowne wzruszenie, co nim miotało; bawił się to fręzlą od szaty błękitnej, to rękojeścią kindżału.
Nie wiedział co wyrzec Horbroków, ale boleści co raz bardziej mu dolegają; wicher nabiera siły i tłucze o ściany, słychać w obozie jęki i odkazywania, a czasami głuchy szczęk rydla o kłęby śniegu i bryły lodu. Znać świeżym trupom świeże doły kopią.
— Tatarze, idź, rozkazy wydam, pamiętaj, głowa twoja lub głowa Maryny.
Rękę położył na sercu młodzieniec, zadrżał cały, ale umiał wnet pokryć wzburzenie duszy i ukłonił się nizko, ukłonem niewolnika obiecującego panu wypełnienie jego woli. Tymczasem w oczach jego świetnieje, iż dopiął zamiaru i że on, a nie kto inny od tej chwili jest panem.
Nazajutrz obóz moskiewski zwinięty, wojska wstecz wracają ku Wołdze, a trzy tysiące jeźdźców oddziela się od niego jak kłąb śniegu od śnieżnej zawały i w przeciwną stronę się udaje ku brzegom Jaiku. Na czele Nuradyn z przepychem Szacha jedzie na arabskim koniu; nie pyta się o wicher ni o mróz, co pod kopytami trzeszczy, ale pędzi z uniesieniem wojownika, który jedzie na pewne zwycięstwo, z zapałem kochanka, co za lubą goni, z szałem człowieka przepalonego od namiętności, który długo udawał, ale dziś już udawać nie potrzebuje, bo zbliża się do ostatniej sceny żywota, gwoli której wszystko poświęcił.
Twarz jego otoczona połyskami hełmu bijącemi z góry i połyskami pancerza bijącemi z dołu. Cała siła młodości, wszystek ogień nadziei pała w źrenicy; rzekłbyś, iż on szczęśliwy i chwały nagród przeczuciem; ale przypatrz się lepiej, a odwrócisz spojrzenie od tego uśmiechu piekielnej rozkoszy, który do ust się przyczepił jak nienasycona pijawka.