Ta strona została przepisana.
Mąż.
Twe czoło jasne, twój włos kwieciem przetykany, o luba.
Żona.
Całun w szmatach opada jej z ramion.
Mąż.
Światło leje się na około ciebie — głos twój raz jeszcze — niechaj zaginę potem.
Dziewica.
Ta, która cię wstrzymuje jest złudzeniem. — Jej życie znikome — jej miłość jako liść co ginie wśród tysiąca zeschłych — ale ja nie przeminę.
Żona.
Henryku, Henryku zasłon mnie, nie daj mnie — czuję siarkę i zaduch grobowy.
Mąż.
Kobieto z gliny i błota, nie zazdrość, nie powtarzaj — nie bluźn — patrz — to myśl pierwsza Boga o tobie, ale tyś poszła za radą węża i stałaś się czem jesteś.
Żona.
Nie puszczę cię.
Mąż.
O luba! rzucam dom i idę za tobą.
(Wychodzi.)
Żona.
Henryku — Henryku.
(Mdleje i pada z dzieckiem — długi grzmot.)
Chrzest. — Goście. — Ojciec Benjamin. — Ojciec chrzestny. — Matka chrzestna. — Mamka z dzieckiem. — Na sofie na boku siedzi żona. — W głębi służący.
Pierwszy gość (po cichu.)
Dziwna rzecz, gdzie hrabia się podział.