Idź raz jeszcze w taniec, a ja tu stać będę i patrzeć na cię, jakem nieraz w myśli patrzał na sunących aniołów.
Pójdę jeśli chcesz, ale już sił prawie nie mam.
Proszę cię, moje kochanie.
Niedawnom jeszcze biegała po ziemi, w taką samą porę — teraz gnają mnie czarty i każą świętą udawać.
Kwiaty odrywajcie się i lećcie do moich włosów.
Świeżość i wdzięki umarłych dziewic rozlane w powietrzu, płynące nad mogiłami, lećcie do jagód moich. Tu czarnowłosa się rozsypuje — cienie jej puklów zawiśnijcie mi nad czołem. — Pod tym kamieniem zgasłych dwoje ócz błękitnych — do mnie, do mnie ogień co tlał w nich. — Za temi kraty sto gromnic się pali — księżnę dziś pochowano — suknio atłasowa, biała jak mleko, oderwij się od niej — przez kraty leci suknia do mnie, trzepocząc się jak ptak — a dalej a dalej.
Skądże przybywasz niewidziana, niesłyszana oddawna, jak woda płynie tak płyną twoje stopy, dwie fale białe, pokój świątobliwy na skroniach twoich — wszystko com marzył i kochał, zeszło się w tobie.