Blady i wychudły stronniku arystokracyi, ty z mównicy tej przechylony, z wyciągniętemi rękoma — a muszę wyznać, ty piękny! — boć to wiadomo, urodziwi jesteście i gładkie rysy wasze i dłonie białawe — pfuj! kobiety! Ha! więc ty się oburzasz przeciwko temu wielkiemu obywatelowi, że ci serdeczno — szczerze oznajmił o wyrżnięciu logicznem i nieodwracalnem magnateryi lackiej! Jeśliś patryota, jeśli ci w sercu cokolwiek polskiego, ojczystego zostało...
Nie mięszaj zbyt wyrazu ojczyzny!
Czy i to arystokratycznem?
Tak i nie — ale słuchaj rady mojej!
A ja ci powiadam, jeśli ludzkość choć źdźbło drga w sercu twojem, jakżeż ty inaczej chcesz zbawić lud polski ciśnięty od trzech tyranów, a przez szlachecką kastę gorzeje rozdeptany jeszcze? Wspaniałomyślną rzezią tylko możesz...
Pankracy! Pankracy! naczelniku chóru polskiego, ty nie Polaku! Ty co tylko powtarzasz „Lud, Lud“- a nigdy „Naród“ nie powiesz! Ty co chcesz wielkich rzeczy się przez siebie doczekać a od Boga nie poczynasz! Ty co za podstawę przyszłej budowy, kamieniem węgielnym stawiasz mężobójstwo! Ty co zawiścią zdjęty, starasz się ją przemienić w prawo wiekuiste postępu i nadajesz nikczemnym chuciom piersi własnej, imię konieczności! Ty co ranić umiesz i jad w rany zadane zapuszczać, gdy spotkasz dziecko, niewiastę lub młodzieńca wiosennej tkliwości, — lecz nie