Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Chór Różokrzyżowców.

Amen! — niech przyspieszą królestwo lat tysiąca — niech im, u końca zawodu, z serc nie wymknie się wiara i nadzieja, jak nam!

Młodzieniec.

Straszne konanie!

Aligier.

Zwątpienie i śmierć, to najwyższa próba duchów — ostatnia która przez nie zwyciężoną będzie! Gdyby jej nie było, o całe niebo zmniejszałaby zasługa ich! — a bez zasługi — bez trudu jakżeż stać się sobą samym? jakżeż nieśmiertelnym być?

Młodzieniec.

Mistrze odeszli — a oni leżą rozciągnieni — ognie ich dogasają nad ciałami ich. Gdzieś, pomnę, Kartuzów widziałem tak pokładłych na posadzce kościoła wielkiego.

Aligier.

Pokój umarłym — idźmy w stronę kędy mistrze poszli — nie odwracaj się — już tam tylko ciemności.

Młodzieniec.

Mnie umarłych żal!

Aligier.

O dziecię! Umarłych, których zostawiłeś z tyłu, jeśli odnaleść chcesz, to nigdy się nie oglądaj! — ale owszem, patrz naprzód! — patrz przed się! a oni już tam przerodzeni, żywi na błoniach przyszłości!

Chór nadpowietrznych głosów.

Nad wiekami lecim i patrzym i płaczem! Rozdzieliła się dusza świata, kościół się rozdzielił, a wszędzie czy w Rzymie czy w Augsburgu, dusza pokłoniła się ciału! — kościół pokłonił się królowi. A ciało świata, w jednego ducha nie zlewa się z du-