I te wszystkie bogi ziemskie, to siły tylko niebieskiego Boga!
I ziemia i niebo i gwiazdy pełne sił, piękne, rytmiczne, żyjące, czemże?
Cieniem tylko — odbiciem tylko ideału!
Kochaj więc, o duszo, ideał nad miarę!
Kochaj niezrównaną miłością i spłoń w tej miłości! Tam u niepoczętego nigdy, tam dopiero pięknie, nieśmiertelnie, miarowo! Znaj się — i znając, wznieś motyle skrzydła, poniosą cię one do domu! — a dom twój, rodzimy dom, to pierś Boża, ludna wielkim ludem, ideami wieczności!
Choć wiarę nam przynosisz i dajesz nadzieję, czemuż nam tak smętno?
Bo dotąd nie macie miłości!
Czemuż nam zaczyna się marzyć o końcu blizkim? Jak posąg Fidiaszowy z kości słoniowej i złota, pryśnie Grecya nasza — i odłamki jej leżeć będą w popiele i prochu!
Cel wasz, o dusze, nie na ziemi tej!
Szkoda nam jednak, o szkoda Helleńskiej ojczyzny! — i widomych świątyń — i śpiewnych igrzysk i marzonych bogów — marzonych tak cudnie!