Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kim słowie oznajmujące wyroki nieba, karę, potępienie; czasem też jak pospólstwo gwarzy stoją u łoża, na którem grzesznik umiera i straszne przeczucia w duszę mu kładą.
Nie mało też po zamkach bywałem w ciemnych komnatach, pośród starodawnych malowideł w burkę się owinąwszy zasypiało się wtedy. Dziwne sny mię trapiły, lecz na jawie nigdym nic pewnego nie spostrzegł.
Lubiłem jednak zawsze słuchać o marach i widmach. Łzy do powiek się cisnęły, choć to nie było ni miłością ni żalem, ani też bojaźnią; nie potrzebuję chlubić się z odwagi, insi wiedzą o mnie.
Nieraz jeńcom kazałem zdjąć okowy, wyrok śmierci odwołałem, bo godzinę wprzódy starzec lub białogłowa jaka opowiadała mi o duchach wstających z mogił, kiedy wszyscy zasną a na cerkwi północ uderzy.
Krzyż już dokończony: cały z drewna, a u końców jego ten sam róg, w któren wgryzała się cięciwa — wódz złożył go w ręce lubej, ona klęcząc posadziła go na grobie — i wstawszy przypatruje się w milczeniu, a małe ramiona krzyża cień rzucają, który spływa gdyby wstęga czarna po bokach mogiły.
Igor odpiął przebity pancerz i pyszną go zastąpił kolczugą, szablę wyszczerbioną odpasał i zawiesił pałasz o klindze bez skazy, nabijanej hartownemi żyłkami. Hełm wziął z kamienia i wsadził na głowę.
— Gdzież się wybierasz Igorze?
— Gotuję się na jutrzejszą walkę, ostatnią: dawniej na gody wdziewałem tę zbroję.
Wtedy zmiana zaszła nagle na licach Maryny, kibić zgarbiona prostuje się jako dawniej bywało; i jako dawniej bywało, w oczach, na około ust, na skroniach wydatnem się staje, iże ona jest panią, której świat hołdował jako zamożnej w potęgę i urodę.
Wyciągnęła rękę ku mogile i pożegnała, jako się żegna z brzegu odpływającą łódkę w dalekie strony; potem wychodzi i stąpa przodem. Za nią Sahajdaczny,