Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czterdzieści pistolów!... ależ to śmiechu warte!... No weźmiecie trzydzieści pistolów?
Macał palcami, czy krowa ma silne i nie skrzywione kości. Następnie nieznacznie zsunął rękę między biodra bydlęcia, którego naga lekko żółtawa skóra świadczyła o wielkiej obfitości mleka.
— A zatem zgoda, trzydzieści pistolów?
— Ani grosza mniej jak czterdzieści — odpowiedziała wieśniaczka.
Odwrócił się, odszedł kilka kroków, potem znów powrócił. Teraz już wieśniaczka zaczepiła go pierwsza:
— Ot! nie opieralibyście się... to doskonała krowa. Skończy dwa lata na Świętą Trójcę a ocieli się najdalej za dwa tygodnie... Z pewnością nie będziecie żałowali, żeście ją kupili.
— Trzydzieści pistolów — powtórzył Kozioł raz jeszcze i znów udawał, że odchodzi. Wtedy kobieta, spojrzawszy pytająco na męża, zawołała:
— Słuchajcie, znudziło mi się stać tutaj tak długo. Oddam wam krowę za trzydzieści pięć pistolów. Kozioł zatrzymał się i zaczął ganić krowę: źle zbudowana, boki ma zapadłe, widocznie musiała chorować i źle była żywiona. Wreszcie zwrócił uwagę, że krowa ma skaleczoną nogę. Kłamał rozmyślnie w nadziei, że rozgniewa kobietę lub wmówi w nią, że za wiele żąda. Ale ta wzruszała ramionami.