Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Hm! to już twoja rzecz, każdy robi tak, jak mu serce dyktuje.
Umilkła, nie chcąc wspominać o oświadczynach Jana, nie wiedząc, w jaki sposób zmusić ich do dania stanowczej odpowiedzi. Potem spróbowała raz jeszcze.
— Znudziło mnie to wreszcie, nie wiem czego się trzymać. Chciałabym więc prosić was, wuju abyście zapytali się Kozła...
Fouan wzruszył ramionami.
— Przedewszystkiem póki życia, nie otworzę gęby do tego durnia. A zresztą, jakaś ty niemą dra, dziewczyna! Poco pytać się tego uparciucha, który z pewnością na nie się nie zgodzi? Zostaw mu czas do namysłu, jak zobaczy, że mu z tem lepiej, to na wszystko przystanie.
— Z pewnością! — oświadczyła Róża, potakując jak echo słowom męża.
Liza nie mogła skłonić ich do powiedzenia czegoś więcej stanowczego. Pożegnała ich i wyszła, zamknąwszy drzwi za sobą; dom pogrążony w ciszy zdawał się znów, jakby uśpionym lub umarłym.
Tymczasem na łące, ciągnącej się wzdłuż wybrzeży Aigry, Jan przy pomocy obu robotnie zaczął stawiać pierwszy stóg. Najczynniej pracowała Franciszka. Stojąc na kopicy układała warstwami siano, które jej podawali Jan i Palmyra. Powoli stóg rósł, podwyższał się, dziewczyna stała w środku na wiązkach siana, otoczo-