Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po wyjeździe starszego syna, Piotr pogrążył się w pełnej reakcyi. Na pozór żółty salon w niczem się nie zmienił. Każdego wieczoru ciż sami ludzie, te same wygłaszali w nim opinie. Eugeniusz opuścił Plassans dnia 1-go maja. W kilka dni później, goście Rougonów z zachwyceniem czytali sławny list prezydenta Rzeczypospolitej do generała Oudinot, o postanowieniu zdobycia Rzymu. List ten uważał za skutek silnej postawy stronnictwa reakcyjnego. Od r. 1848 rozbierano w Izbach kwestyę rzymską, Bonapartemu pozostał zaszczyt zdławienia powstającej republiki, czego Francya wolna nie byłaby się nigdy dopuściła. Margrabia oświadczył, że nikt nie mógłby lepiej zasłużyć się sprawie legitymistów. Vuillet napisał prześliczny artykuł; zapał nie miał granic. W miesiąc później, komendant Sicardot, za przybyciem do Rougonów, udzielił wiadomości, że armia francuzka bije się pod murami Rzymu. Kiedy wszyscy wynurzali radość z tego powodu, on podszedł do Piotra i ścisnął go z pewnem znaczeniem za rękę. Następnie, wygodnie zasiadłszy, rozpoczął sypać pochwały dla prezydenta, który sam jeden tylko mógł uchronić Francyę od anarchii.
— Niechaj ją ratuje, co najprędzej — zawołał margrabia — i wypełni swój obowiązek, oddając ją w ręce monarchów prawowitych!
Piotr, potwierdziwszy ten wykrzyknik, wyznał iż w tym razie książę Ludwik zjednał sobie całą jego sympatyę. I z komendantem Sicardot zaczęli wymieniać krótkie zdania, mające na celu sławić