Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ble pobiła sama, pokrycie pocerowała. W pokoju sypialnym ustawiła sprzęty najgorsze, bo tam nikt nie wchodził; za to salon był celem jej starań. Oklejony żółtym papierem, miał żółte pokrycie na meblach i żółte firanki, na ścianach wisiało z pół tuzina sztychów wyobrażających bitwy napoleońskie, dwie konsole z lustrami, po środku na dywanie stolik przykryty białym muślinem, uzupełniał umeblowanie w guście pierwszych lat cesarstwa. Przy zapuszczonych firankach, żółte barwy salonu przybierały dość zgodne cienie i pokój wyglądał nieźle. Ale Felicya patrzyła na niego z niemą rozpaczą; nie o takim to zbytku marzyła! Siedziała zwykle w salonie, posyłając tęskne spojrzenia na plac przed podprefekturą, zabudowany ładnemi domami, który z boku widzieć mogła. Dla niej był to raj, odstąpiłaby dziesięć lat z życia swojego, ażeby posiadać jeden z tych domów.
W tym okresie, Rougoni przechodzili przesilenie próżności i żądz niezaspokojonych. Położenie to nadwyrężało do reszty kilka lepszych przymiotów jakie posiadali. Kwasili się i wyrzekali bezustannie, nie chcąc się rozstać pomimo lat późnych z marnemi nadziejami. Felicya utrzymywała że umrze bogatą, że wygra na loteryi; Piotr układał w myśli spekulacye szalone i zyskowne, tymczasem zaś każdy dzień niedostatku ciążył im coraz bardziej. Wściekali się oboje, przypominając sobie trzydzieści lat walki, zawód na dzieciach, tyle poniesionych prywacyj, by w końcu dojść do salo-