Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ty, ty — mruczał mąż — tobie zawsze się zdaje, że wszystko jest twojem dziełem. Ja najprzód pomyślałem, żeby się schować. Nie gadaj, proszę cię; wiadoma rzecz, że kobiety nie znają się na polityce.
Felicya przygryzła wargi; przypomniała sobie, że najlepiej znów się przyczaić, by pochwycić władzę nad mężem, przy zdarzonej sposobności.
— Ach, zapomniałem — rzekł Rougon — Granoux widział, że powstańcy powlekli i Peirotte’a.
Felicya zadrżała; właśnie stojąc w oknie, miała wlepione oczy w mieszkanie poborcy. Idea powodzenia była dla niej nierozłączną z posiadaniem tego pięknego apartamentu, od tak dawna pożądanego.
— Peirotte aresztowany! — zawołała ze szczególnym uśmiechem, mocno się rumieniąc, gdyż w jej sercu powstało życzenie: „Gdyby powstańcy go zamordowali!“ Mąż musiał wyczytać tę myśl w jej oczach.
— Ha, gdyby dostał kulką, toby nieźle poparło nasze interesa... I nie byłoby naszą winą!...
Lecz żona, więcej drażliwa, wstrząsnęła się. Zdawało jej się, że wydała wyrok śmierci na człowieka. Jeżeli Peirotte zginie na prawdę, będzie się jej w nocy pokazywał. Od tej chwili okna przeciwległe wzbudzać zaczęły w niej rodzaj przestrachu.
Piotr, wyspowiadawszy się ze wszystkiego, zaczął się zastanawiać nad złą stroną położenia.