Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wymyślał tylko, że zadługo przy niej pozostaje. „Ach! ta próżniaczka — mówił — zabawia się robieniem kręgów na wodzie!
Trwała ta rozrywka przez cały lipiec. Podczas dni gorących, przyjemnie było pochylić się nad źródlaną wodą, kochać się przy chłodnej studni, kiedy na ziemi słońce paliło. Mietta przybiegała przez ściernisko, zadyszana, z rozwianemi włosami; zaledwo zdążyła postawić dzbanek, wspierała się na cembrowinie. Sylweryusz, zawsze pierwszy na schadzce, czatował na jej zjawienie się w wodzie i tak się cieszył, ujrzawszy przyjaciółkę, jak gdyby ją uchwycił w objęcia.
Czasami Mietta, której temperament nie zgadzał się z długą kontemplacyą, wpadała w niecierpliwość. Mąciła wtedy wodę sznurem, aby w jasnych zwierciadłach przekształcone ukazały się obrazy. Sylweryusz zaklinał, żeby się zachowywała spokojnie; dla niego wystarczającem było wpatrywanie się w twarz ukochanej, ale chciał, żeby to oblicze przedstawiało się w całej czystości rysów. Ona, nie zważając na napomnienia, odzywała się grubym głosem:
— Nie, nie! Dzisiaj cię nie kocham, wykrzywiam ci się... widzisz jak jestem brzydką...
Raz nawet, na prawdę gniew się objawił. Czekała na Sylweryusza cały kwandrans; miała już odchodzić, kiedy nadszedł. Za karę, wznieciła w wodzie istną burzę, wykręcając wiadrem na