Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu na myśl przyszło, że nieładnie próżnować w obec pilnie pracującej dziewczyny, zeszedł czemprędzej.
Przez cały wieczór zajęty swoją przygodą, próbował dowiedzieć się od ciotki Didy o dziewczynie z czarnemi oczyma i czerwonemi ustami. Lecz ciotka Dida, odkąd zamieszkała w domostwie Macquarta, nie spojrzała ani razu po za mur graniczny. Dla niej byłto nieprzebyty szaniec, zagradzający minioną przeszłość. Nie chciała ani wiedzieć, ani słyszeć o tem, co się działo po drugiej stronie muru, w owej zagrodzie, gdzie pogrzebała swoją miłość, serce, istność całą. Za pierwszem zapytaniem spojrzała z przestrachem. Czy i ten dzieciak miałby poruszać popioły dni zagasłych i wyciskać łzy z jej oczu, jak niegdyś Antoni?
— Nic nie wiem, powiedziała prędko, nie wychodzę z domu, nie widuję nikogo...
Sylweryusz oczekiwał dnia następnego z pewną niespokojnością. Jak tylko poszedł na robotę, zaczął badać kolegów. Nie mówił o spotkaniu się z Miettą; wspomniał jedynie, że widział jakąś dziewczynę zdaleka w Jas-Meiffrenie.
— Eh! to Chantegreilka! — zawołał jeden z czeladników.
Nie czekając dalszych zapytań, współtowarzysze opowiedzieli mu historyę przemytnika i jego córki, z tą ślepą nienawiścią, jaką tłumy wyznają dla wyrzutków społeczeństwa. Obelżywe miano