Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do przedwiecznej sprawiedliwości, która prędzej czy później złych dosięgnie.
Szlachetny chłopiec z zapałem mówił o wzięciu się do broni przeciw nieprzyjaciołom kraju, ale skoro tylko ci nieprzyjaciele uosabiali się w wuju Piotrze, lub innych znajomych, wolał liczyć na pomoc niebios, któraby uwolniła go od krwi przelewu. Byłby nawet przestał bywać u Macquarta, gdyby nie potrzeba wygadania się o sprawach publicznych. W każdym razie wuj wywarł na jego przyszłość wpływ niemały, podniecając jego nerwy i wiodąc go do przekonania, iż walka zbrojna jest nieuniknioną dla szczęścia ludzkości.
Gdy Sylweryusz skończył lat szesnaście, przypuszczono go na zalecenie Macquarta do tajnego towarzystwa „Montagnardów“, rozgałęzionego na całem Południu. Od tej chwili młodzieniec nie spuszczał z oka strzelby kontrabandzisty, którą Adelajda pielęgnowała nad kominkiem. Raz, w nocy, kiedy babka spała, wyczyścił ją i przywrócił do dobrego stanu. Powiesiwszy ją napowrót na gwoździu, oczekiwał dalszych wypadków.
Macquart, pomimo bezskuteczności swych zabiegów, nie zniechęcił się bynajmniej, był pewny że sam da rady Rougonom, jeżeli ich gdzie w kącie przydybie. Wściekłość jego posunęła się do najwyższego stopnia, gdy skutkiem niepomyślnych okoliczności, musiał się wziąść do pracy. Na początku roku 1850, Fina umarła prawie nagle na zapalenie płuc, zaziębiwszy się przy praniu bieli-