Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jakie mam przekonania? Albo ja wiem... Matka mówi, że mnie obwiniają, iż jestem republikaninem? To i owszem. Jeżeli republikanin jest człowiekiem, co kocha ludzi i pragnie ich szczęścia — niewątpliwie jestem republikaninem.
— Ale nie dojdziesz do niczego — przerwała Felicya — zginiesz ze szczętem. Widzisz, twoi bracia myślą o sobie...
Pascal zrozumiał, że nie zdoła obronić swego egoizmu naukowego. Matka mu wymawiała, że nie liczy się z położeniem politycznem, uśmiechnął się smutnie i zwrócił rozmowę na inne przedmioty. Chociaż odwiedzał niekiedy żółty salon, matka nie mogła na nim wymódz, aby łączył się ze stronnictwem mającem widoki powodzenia.
Czas upływał; wypadki następowały jedne po drugich. Rok 1851 był dla polityków plassańskich pełen niepokoju i zamieszania, z których korzystała tajemna sprawa Rougonów. Z Paryża dochodziły najsprzeczniejsze wiadomości; to republikanie brali górę, to znów stronnictwo zachowawcze. Echo niesnasek, rozdzierających Zgromadzenie prawodawcze, dochodziło na prowincyę raz potężniejsze, drugi raz przygłuszone a zawsze tak zagmatwane szczegółami, że najprzenikliwsi ludzie nie wiedzieli, czego się trzymać. Każdy wiedział, że jakieś rozwiązanie nastąpić musi, ale jakie? To pytanie utrzymywało wszystkich w srogiej niepewności. Pomiędzy mieszczanami ogólne panowało życzenie, ażeby jak najprędzej wyjść z tak nieokre-