Strona:PL Zola - Rzym.djvu/913

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tykanu, dla widzenia się z kardynałem-sekretarzem Ojca świętego. A może chciała się tylko upewnić co do stanu zdrowia papieża, pełna nadziei ujrzenia swego brata władcą tronu w Watykanie. Wszak mówiono, że tak dalece była tego pewną, że już miała przygotowaną wyprawę z cyframi nowego papieża.
Benedetta bezustannie śmiała się i żartowała podczas obiadu a gdy podano deser, rzekła do służącego:
— A figi?... Dla czego nam nie podajesz fig?...
Giacomo spojrzał na nią z ospałą zwykłą swą miną, nie rozumiejąc czego żądała, lecz w tejże właśnie chwili weszła do pokoju Wiktorya. Nie otrzymując odpowiedzi od Giacomo, Benedetta zwróciła się ku niej:
— Wiktoryo, dla czego nam fig nie podano?...
— Jakich fig?...
— Tych, które dziś widziałam, przechodząc przez kredens. Zajrzałam tam, idąc do ogrodu i zobaczyłam koszyk pełen ślicznych fig dopiero co zerwanych z drzewa... Nawet się zadziwiłam, że o tej porze roku jeszcze są świeże figi... Ale przedewszystkiem ucieszyłam się, bo jestem łakoma, zwłaszcza na takie śliczne figi...
Wiktorya roześmiała się.
— Ach, już wiem... to są figi przyniesione wczoraj przez proboszcza z Frascati. Prosił, aby je schować dla Jego Eminencyi i trzy razy mi to powtórzył, mówiąc, że sam je zerwał, sam je uło-