Strona:PL Zola - Rzym.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

płynęły z dawną monotonnością, wśród głuchej pustki pałacu, gasząc porywy Ernestyny i pchając ją za życia w cienie zimnego grobowca.
Tylko rodziny były zobopólnie zadowolnione z tego małżeństwa, łączącego dwa patrycyuszowskie rody rzymskie.
Mąż Ernestyny uważany był za jednego z najgłupszych a zarazem najdumniejszych ludzi w Rzymie. Bardzo pobożny, z zamiłowaniem przestrzegał ścisłego zachowywania przepisów religijnych i formułek, wyznawał zasady skrajnej nietolerancyi a ostatecznie pysznić się niemi zaczął, gdy po dziesięciu latach bezustannych zabiegów i tajemnych intryg, został mianowany wielkim koniuszym dworu Watykańskiego. Wraz z objęciem tego urzędu, hrabia Brandini wniósł do swego domu część strupieszałego ceremoniału, otaczającego majestat papiezki. Za panowania Piusa IX, zwłaszcza do roku 1870 mniej srogo dawało się to uczuć Ernestynie, bywała wtedy u znajomych i przyjmowała ich u siebie, lecz z chwilą, gdy wojska króla włoskiego zdobyły Rzym i papież oznajmił światu, że jest więźniem, pałac Boccanera stał się grobowcem. Zamknięto bramę, zaryglowano ją i zagwożdżono na znak żałoby. Przez lat dziesięć mieszkańcy pałacu wymykali się na ulicę bocznemi drzwiami, przez schody służebne wychodzące na zaułek, wiodący ku rzece. Zabronionem również było otwieranie okien od ulicy, fasada pałacu była martwa, z okienni-