Strona:PL Zola - Rzym.djvu/818

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cisnąwszy ręce, rzekł tylko, siląc się na zupełną spokojność:
— Jego reverendissime Eminencya kardynał Boccanera jest świętym człowiekiem... godnym tronu... lecz możnaby się obawiać zbyt burzliwego panowania... bo jest on nieprzejednanym przeciwnikiem rządu włoskiego... nienawidzi królestwa zjednoczonych Włoch...
Prada, chcąc silniej jeszcze rozdrażnić zadaną ranę, odezwał się:
— Jednakże na kardynała Boccanera zgadzasz się... widzę że się zgadzasz... wiem, że do niego oddawna przywiązanym jesteś, więc rozumiem, że się cieszysz z prawdopodobnego jego obioru... Tak, wszyscy są przekonania, że konklawe nie może wybrać innego kandydata. A ponieważ kardynał Boccanera jest bardzo wysoki...przeto tym razem wyjmą z szafy największą białą sutanę...
— Największą białą sutanę — mruknął jakby do siebie Santobono — Nie można wiedzieć... nie można... bo różnie się zdarza...
Chciał jeszcze coś powiedzieć, lecz zapanował nad swojem wzburzeniem i zamilkł, a Piotr, przypomniawszy sobie rozmowę, jaką niechcący słyszał w pałacyku kardynała Sanguinetti, podziwiał siłę woli, z jaką Santobono panował teraz nad sobą. Widocznie ten namiętny stronnik kardynała Sanguinetti wiózł te figi do pałacu Boccanera, by pod pozorem złożenia podarku,