Strona:PL Zola - Rzym.djvu/789

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mieszkał kardynał. Wstęp okazał się łatwy, bo kardynał, zwłaszcza we Frascati, przyjmował każdego chętnie, chcąc odgrywać rolę popularnego. Piotr nieco się zadziwił, tą łatwością przyjęcia, przypomniał sobie bowiem, z jaką niechęcią otworzył mu drzwi służący kardynała w Rzymie, zapowiadając że pan wyjechał na wieś i nie lubi by go tam nachodzono, zwłaszcza gdy jest cierpiący. Lecz w tej jasnej, ładnej, wesołej willi nic nie zapowiadało choroby pana domu, wszystko się tu zdawało uśmiechać, promieniejąc w ciepłem słońcu. Wprowadzono Piotra do poczekalnego salonu, umeblowanego dość skromnie a zarazem bardzo brzydko, kanapą i krzesłami obitemi czerwonym aksamitem. Lecz cały pokój wypełniało najpiękniejsze w świecie światło, a otwarte wielkie okna wychodziły na balkon z widokiem na tę uroczą rzymską Kampanię, tak równą, tak nagą i pobudzającą do marzeń bez końca, do wywoływań obrazów i dziejów najgłośniejszego i najświetniejszego z państw starożytnych. Oczekując na kardynała, zbliżył się Piotr do otwartego okna i puścił wzrok po bezmiernej płaszczyźnie, porosłej trawami, płaszczyźnie ponętnej jak morze, na którego krańcu rysowała się lekka biała sylwetka Rzymu. Piętrząca się po nad inne kopuła bazyliki św. Piotra z tej odległości nie była widziana większą od paznokcia na małym palcu.