Strona:PL Zola - Rzym.djvu/743

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

natchnionego sługi bożego. Lecz po za naturalnym darem wymowy, poczciwy franciszkanin był tylko powiernikiem dusz grzesznych, spowiednikiem słuchającym wyznania i wobec szczerości skruchy, odpuszczającym winy. Zapewne, że nic on nawet nie pamiętał co mu mówiono, zadawalniając się darem rozgrzeszania i prawem oznaczania pokuty, zmazującej wszelkie przewinienia. Piotr, widząc jego wielką prostotę ducha, zamilkł o sprawie w jakiej przyszedł do niego, czując, że nie może być zrozumianym.
Skutkiem tego zapoznania się z poczciwym mnichem, Piotr, wyszedłszy od niego, począł w myśli wywoływać wspomnienia o założycielu zakonu franciszkanów. Uśmiechnął się, przypomniawszy sobie, że Narcyz Habert zwykł był go nazywać „zachwycającym świętym Franciszkiem“. Dziwnem było w istocie to pojawienie się tego nowego Jezusa, tak słodkiego dla ludzi i dobrego dla zwierząt a nawet dla rzeczy, w epoce, gdy Włochy całe były oddane zmysłowym uciechom i czci cielesnego piękna. Wśród tych ucztujących i bogaczów, ukazała się niespodziewanie postać świętego, którego serce płonęło wyłączną miłością dla ubogich i nieszczęśliwych. Wyrósł on z ich łona i chciał im być pocieszycielem i bratem miłosiernym, a do udarowanych dobrami doczesnemi, przemawiał, nakazując im wyrzeczenie się bogactw, wyzbycie się samolubstwa, wzgardę dla przemocy i siły brutalnej, głosząc,