Strona:PL Zola - Rzym.djvu/701

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strony monsignora Fornaro. Nie wiedział co sądzić i czego się spodziewać. Zaczęło go opanowywać wielkie zniechęcenie. Po cóż przedłużać tę bezużyteczną walkę, kiedy przeciwnicy pozostawali w ukryciu, niepochwytni, nieznani?... Po cóż miał dłużej pozostawać w tym Rzymie, tak ponętnym a zarazem tyle zsyłającym mu udręczeń?... Ach najlepiej uciec ztąd co rychlej! Uciec natychmiast i powrócić do Paryża, gdzie zniknie z oczu świata, zamykając się w obrębie swej dobroczynnej działalności... słodycz i ogrom tych zajęć zatrą ślady doznanych w Rzymie goryczy... Znużenie Piotra było tak wielkie, że wyczerpany z swej energii, chciał wyrzec się na zawsze rozpoczętej zuchwale walki, zdawało mu się bowiem w obecnem przygnębieniu, że się porwał, nie obliczywszy z możliwością warunków. Rozbity, zniechęcony, szedł wszakże dalej i prawie machinalnie ujrzał się na Corso, potem na ulicy Condotti i wreszcie na piazza di Spagna. Tak, chciał jeszcze rozmówić się z ojcem Dangelis. Klasztor dominikanów był tuż w pobliżu, przy kościele Santa-Trinita-de-Monti.
Ach, ten przesławny zakon dominikanów! Przez długi szereg wieków, potężny ten zakon był najdzielniejszym obrońcą władzy absolutnej i teokratycznej. Mężnej wytrwałości tych mnichów, zawdzięczał Kościół większość swoich zwycięztw; byli to niezmordowani żołnierze walczący bezustannie dla zabezpieczenia samowładzy, rzymskiej