Strona:PL Zola - Rzym.djvu/636

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wygląd i ponętną słoneczną jasność. Na piazza di Spagna, napotkał mnóstwo spacerujących cudzoziemców, podziwiających podwójną ewolucyę wspaniałych, marmurowych schodów, wysokości niezwykłej lecz pełnej wdzięku, wszystko tu było olbrzymie i wszystko pozłocone szczodrością słońca. Przy piazza Colonna, dokoła kolumny Marka Aureliusza, snuły się zawsze tłumy ludu, tego chętnie próżnującego ludu rzymskiego, który rozrzutnie czas marnując i przymierając z głodu, nieprzestaje się spodziewać polepszenia swej doli i uśmiechu fortuny spadającej wprost z nieba. Długi, regularny, pusty piazza Navone, wypełnia melancholia i jakby żal za ubiegłemi latami, gdy wśród ruchu i zgiełku roztasowane przekupki, przyciągały na targ mnóstwo kupujących. Obecnie targ odbywa się codziennie na piazza Campo de Fiori, gdzie pod olbrzymiemi parasolami zatkniętemi w ziemię, sprzedają się owoce i jarzyny, złożone w wielkie stosy, przy których bezustannie kłócą się przekupki z kupującemi gospodyniami.
Zdziwienie Piotra było wielkie, gdy po raz pierwszy stanął na placu przed Kapitolem. Wyobrażał sobie, że rozgłośne to miejsce leży na wysokiem płaskowzgórzu, z widokiem na cały Rzym, na świat szeroki. Z urobionem tem pojęciem stanąwszy przed Kapitolem, znalazł Piotr plac niewielki, kwadratowy, z trzech stron ujęty oddzielnemi trzema pałacami, a strona odkryta,