Strona:PL Zola - Rzym.djvu/571

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ten następca apostoła, kapłan Chrystusowy, przedstawiciel Jezusa z Ewangelii, naturalny opiekun wszystkich nędzarzy tej ziemi! Ach, jakże straszną przytem była myśl i jak bolesną pewność, że tam, w tym Watykanie, w komnacie sypialnej papieża, w skrytkach jemu jednemu wiadomych, znajdują się nagromadzone stosy milionów wciąż pracujących, mnożących się i umiejętnie obracanych z całą znajomością sztuki wytrawnych giełdziarzy, podczas gdyż tuż pod oknami pałacu papiezkiego, wśród murów niedokończonego miasta mrze z głodu rzesza wynędzniałych istot, gnijąc na cuchnących barłogach. Czyż papież nie wie o rozgrywających się tam dramatach najsroższej nędzy?... Czyż nie wie, że są tam matki krwią swoją a nie mlekiem karmiące niemowlęta?... Tysiące mężczyzn pozbawionych zarobku?... Konający ludzie z głodu, starcy przedwcześnie nędzą sterani i dogorywający bez wsparcia, bez żadnej w chorobie opieki! Ach, Boże wielkiego miłosierdzia! Boże miłości, gdzie jesteś!... Czemuż spuszczasz na świat takie próby i takie przeznaczenia!...
Piotr truchlał ze zgrozy. Opanowawszy się nieco, znów myślał: prawda, że Kościół ma swoje materyalne potrzeby i nie może żyć bez pieniędzy. Papież stojący na czele Kościoła daje dowód wielkiej przezorności, myśląc o zabezpieczeniu tych wszystkich nieodzownych wydatków i głębokim jest politykiem, pragnąc potęgi swego skarbu, bo