Strona:PL Zola - Rzym.djvu/524

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dności, doszedłszy do pięciuset tysięcy, zatrzymała się, a chociaż nic nie wskazywało, by miała się wkrótce podnieść, budowano domy na gwałt; z dniem każdym wyrastały nowe dzielnice. Z zaślepieniem wierzono, że stolica Włoch musi mieć milionową ludność. Za zbrodnię, za brak patryotyzmu poczytywano brak wiary w tę naprzód ustanowioną prawdę. Więc budowano, budowano bez przerwy, dla owego pół miliona mieszkańców, mających wkrótce przybyć. Nie oznaczano dnia, w którym przybędą, lecz liczono na nich i to wystarczało.
Towarzystwa finansowe, które potworzyły się celem zwalenia i odbudowania dzielnic w środku miasta, wzbogaciły się wszystkie, lecz inne spółki, zawiązane w celu budowania ulic na przedmieściach, przeliczyły się najzupełniej, wznosząc całe miasta, których domy stały pustkami. Na łąkach w pobliżu zamku św. Anioła, postanowiono wznieść najwspanialszą dzielnicę z samych pałaców o trzech lub czterech piętrach, o jednakowych olbrzymich fasadach. Budynki te o babilońskim wyglądzie w znacznej części nie zostały ukończone i dziś, przeświecającemi swemi kadłubami sterczą, waląc się zwolna, zanieczyszczając gruzem liczne ulice, na których zieleni się trawa.
Wzrastająca gorączka budowania coraz to nowych dzielnic miasta wywołała zawiązanie się licznych Towarzystw finansowych, spekulujących na domach, wznoszonych lub wznieść się mają-