Strona:PL Zola - Rzym.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niebywałego znaczenia i młodzieńczej żywotności, budzącej w sercach bezgraniczne nadzieje, jaśniejące jak wschodząca zorza lepszego jutra.
W krajach nawskroś katolickich działalność nowego kierunku o wiele jest słabszą. W Austryi katolicki ruch łączy się z ideją antysemityzmu. W Belgii nie posiada żadnego wyraźnego stronnictwa. W Hiszpanii i we Włoszech prawie dopatrzeć się nie można jego istnienia. Hiszpańscy biskupi, uparcie stojąc przy skrajności i gwałtowności wiary swych poprzedników, zadawalniają się ciskaniem gromów kościelnych na niedowiarków i odszczepieńców, jak za czasów Inkwizycyi. Zaś włoskie duchowieństwo, zasklepione w tradycyi, wyrzeka się inicyatywy i milczy w pokorze, zapatrzone w stolicę apostolską.
We Francyi wre żwawa utarczka, lecz jest to tylko utarczka idei. Duchowieństwo walczy wyłącznie przeciwko dziełu stworzonemu w końcu zeszłego wieku, sądząc, że przywrócenie dawnej organizacyi monarchicznej, przyniesie z sobą ponowny rozkwit marzonej złotej epoki. Z tego punktu wychodząc, postawiono i naprzód wysunięto kwestyę dawnych robotniczych stowarzyszeń cechowych, które wznowione, uleczyłyby wszystkie niedole. W zapatrywaniu jednak na tę kwestyę, niema zgodności: jedni pragną widzieć samorząd cechowy bez współudziału państwa, drudzy zaś, należący do młodszego i burzliwszego obozu katolickiego, chcieliby stawić cechy