Strona:PL Zola - Rzym.djvu/461

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ja nigdy nie opuszczam tego rodzaju uroczystości w Rzymie, bo na każdej jest cała serya takich obrazów... takiego widoku dusz ludzkich, nigdzie się nie spotyka tak często jak tutaj...
Piotr nic nie odpowiedział, bo czuł, że zmącone, krzyżujące się myśli, rozsadzają mu czaszkę. Tak, niezawodnie, wyjątkowo piękną i podniosłą była rola tego papieża, dobrowolnego więźnia od lat tylu; wpływ jego moralny potężniał i wznosił się coraz to wyżej, w miarę jak uduchowiony, wzbijał się po nad ziemię i wszystko co z nią wiązało dawnych papieży, posiadających władzę świecką i kłopoty spraw państwa. Piotr z lubością zastanawiał się nad tą przemianą stanowiska papieży, łączność to bowiem miało z najdroższemi jego marzeniami o konieczności odrodzenia chrześciańskiej religii, powrotu ku czystości wierzeń pierwotnych. Uroczystość, jaką dziś widział, utwierdziła go w przekonaniu, iż zwierzchnik Kościoła nie potrzebował świeckiej władzy dla wzbudzania czci i miłości, dla swego najwyższego, duchowego majestatu. Te mdlejące kobiety u stóp jego tronu — Boga widziały po za jego osobą. Lecz nagle stanęła przed Piotrem kwestya pieniężna i popsuła rozkosz chwilowego marzenia, a myśl poczęła pracować nad rozwiązaniem tego natrętnego zadania. Papież, wyswobodzony od trosk rządzenia państwem Kościelnem, wzrósł jako władza moralna, jednakże materyalne jego potrzeby nie zmniejszyły się,