Strona:PL Zola - Rzym.djvu/390

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nałami, a Narcyz jeszcze go nie widział, zapatrzony, w ekstazie przed ulubionym obrazem. Podziw jego nie odnosił się do „Sądu ostatecznego“, arcydzieła Michała Anioła. Oczy Narcyza poiły się pięknem starożytnego fresku, poniżej gzemsu. Przeczuwszy obecność Piotra, szepnął, nie odrywając oczu od czarującego malowidła:
— Księże Piotrze, patrz, ach patrz na boskie utwory Botticellego!
I znów zapadł w dalszy ciąg swej ekstazy.
Lecz pomimo tych słów przyjaciela, Piotr całą istotą swą został porwany i przykuty do arcydzieł stworzonych nadludzkim gieniuszem Michała Anioła. Wszystko inne znikło a tylko tam w górze promieniało jak nieskończoność nieba, piękno zrodzone twórczością wielkiego mistrza nad mistrzami. Zrazu Piotr uląkł się z nadmiaru podziwu nad śmiałością tego malarza, który zgodził się być jedynym pracownikiem nad tak kolosalnem zadaniem. Nie chciał on niczyjej pomocy, nie chciał współpracownictwa rzeźbiarzy, bronzowników, kamieniarzy, złotników. Sam podjął się wszystkiego i pędzel jego starczył, by stworzyć pilastry, kolumny, gzemsy z marmuru, statuy i ozdoby z bronzu, kwiaty i rozety złote, całą dekoracyę stanowiącą niezrównanego bogactwa ramy dla fresków pokrywających sklepienie kaplicy. Jakież plany snuł umysł tego człowieka, gdy przed rozpoczęciem roboty stanął wśród oddanej sobie kaplicy świeżo otynkowanej, o gołych gi-