Strona:PL Zola - Rzym.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stolicy wstrząśniętej tylu przemianami, lecz zawsze odrodzającej się, zawsze żywotnej. Rzym starożytny kwitł obfitością pałaców i świątyń, które, jakby potwornej wielkości kwiaty, mówiły o potędze i świetności cesarstwa. Rzym papieżów, zwycięski w średnich wiekach, władał wówczas światem, gnąc pod przewagę Kościoła chrześciańskie karki, korzące się przed jego wolą. Rzym teraźniejszy mniej był dla Piotra znanym, mało się nim dotychczas zajmował a patrząc na szpetotę królewskiego pałacu, ujemnie myślał o nowych rządach, którym ulegało wieczyste miasto. Musiała to być jakby biurokratyczna próba, chęć przekształcenia Rzymu na miasto współczesne. Porywy te Piotr uważał za świętokradztwo. Rzym powinienby pozostać nietykalnem miastem o niezrównanej przeszłości, pobudzającej do marzeń o jutrze. Nad teraźniejszością Rzymu Piotr nie chciał się w tej chwili zastanawiać, odsuwał ją na bok, pomijając wzrokiem całą część nowobudującego się miasta nad Tybrem, naprzeciwko św. Piora. Patrzał on na Rzym nowo odrodzony, Rzym, który nosił w swem sercu, o którym marzył który chciał wskrzesić, nawet teraz, stojąc naprzeciwko Palatyńskiego wzgórza mieszczącego prochy zniweczonej przeszłości, naprzeciwko kopuły św. Piotra osłaniającej sennym cieniem pałac Watykanu a nawet naprzeciwko odnowionego królewskiego pałacu, zamierzającego rządzić burżuazyjnie budowanem przez