Strona:PL Zola - Rzym.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

państwo, ile to chrześciańskich ciał zostało pogrzebanych w ten sposób...
Piotr słuchał, milcząc. Kiedyś, przed laty, zwiedzał w Belgii kopalnię węgla i mimowoli przypominał sobie, że widział tam takie same wązkie i rozgałęzione korytarze podziemne. Taż sama panowała w nich duszność, ciemność i głucha, przygniatająca cisza. Światełka latarek, tak samo gwiazdeczkami pstrzyły ciemności, nie rozwidniając ich, jak te oto świece przy zwiedzaniu katakumb. Jakże inaczej je sobie wyobrażał! Wszak były to poprostu otwory kopane bez symetryi i żadnego z góry zakreślonego planu, galerye zwiększały się wzdłuż i na wysokość w miarę potrzeby i nie myśl ludzka, lecz narzędzie trzymane w ręku zaznaczało im kierunek. Chropowaty grunt, po którym wiódł zakonnik zwiedzających turystów, podnosił się w górę, to znów zapadał się, tworzył wyboje a ściany były raz ukośne, to wklęsłe lub wystające, kopacze tych galeryj nie posiłkowali się znajomością najpierwotniejszych wymiarowych przyrządów. Nic tu nie wykazywało użycia podczas robót gruntwagi lub ekierki. Podziemne galerye zwiększały się tylko w miarę potrzeby a pracą przy ich kopaniu zajmowali się prostacy, może rąk swoich użyczający z miłosierdzia względem braci potrzebujących ich pomocy. Że katakumby są dziełem prostaczego ludu, świadczą napisy i rysunki emblematyczne, ryte na marmurowych tablicach. Są