Strona:PL Zola - Rzym.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

damy rzymskie uważały ją za kobietę niebezpieczną, zwłaszcza, że przyznawały jej niepospolitą urodę. Naraz miewała tylko jednego kochanka, a czasami, gdy który podobał się jej, nie brała od niego pieniędzy, lecz wymagała, by przez cały czas trwania ich stosunku, ukochany przynosił jej co rano bukiet róż białych. Z tym bukietem w powozie jeździła na codzienny spacer na Corso i do ogrodu na Pincio. A gdy ją widziano czasami przez kilka tygodni z takim białym, jakby ślubnym bukietem, uśmiechano się znacząco i z pobłażliwością szeptano o nowej jej bezinteresownej miłości.
Wtem Dario nagle zamilkł, spostrzegłszy nadjeżdżający wielki powóz, w którym siedziała wspaniale piękna choć już niemłoda kobieta a obok niej młodszy, lecz równie piękny mężczyzna. Dario, ukłoniwszy się z największym szacunkiem owej damie, rzekł:
— Moja matka.
Historyę jej życia Piotr znał przed wyjazdem z Paryża do Rzymu, z ust wicehrabiego Filiberta de la Choue. Wyszła ona powtórnie za mąż, mając lat przeszło piędziesiąt, złowiwszy sobie jak młoda panna ukochanego na Corso. Pomimo lat podeszłych była jeszcze wspaniale piękna i dobrała sobie pięknego, o piętnaście lat młodszego męża. Ów oczami wybrany przez nią człowiek, Juliusz Laporte, dawny podoficer papiezkie-