Strona:PL Zola - Rzym.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Prada, uspokoiwszy się nieco, zaczął teraz mówić ze sceptyczną werwą o swoich współczesnych, którzy, pozostawiając wiedzę na boku, pragnęli wszystko w nieruchomości pozostawić, by ciągnąć tem większe zyski z mas nieoświeconych, bezwiednych.
— Dla nich zawsze książki są zbyteczne! Po co książki... już tego i tak za wiele!...
— Wstrętni mi są oni z podobnem gadaniem! — zawołał Orlando z oburzeniem. — Książek nigdy nie będzie za wiele... im więcej ich mieć będziemy, tem lepiej będzie na świecie... Książką a nie orężem ludzkość dojdzie do upragnionej szczęśliwości... Książka zwalczy kłamstwo, niesprawiedliwość, zło, książka ludziom przyniesie ostateczne zadowolenie i spokój wyniknąć mogący z ogólnego braterstwa... Wiem, że wy, młodzi, śmiejecie się z tego rodzaju entuzyazmu... nazywacie go przestarzałym ideałem z roku 1848... Lecz ja przy mojem obstaję... i pewnie aż do śmierci wierny tym zasadom pozostanę... I naród nasz zmarnieje, zginie, jeżeli nie zwrócimy się ku pracy nad ludem, ku oświecaniu mas naszego chłopstwa, którego ciemnota jest wprost przerażająca. Im naród ma więcej szkół, tem jest potężniejszy, bo szkoła chroni od zagłady umysły dające się rozbudzić, wytwarza ludzi świadomych, uczy ich myśleć, stawia ich na nogi, krzepi i sposobi do pożytecznej pracy... Państwo Włoskie już istnieje, lecz brak w niem wło-