Strona:PL Zola - Rzym.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

poprosiłem kolegę Paparelli, żeby mnie wpuścił przez sekretne drzwiczki... Przybywam z wielką i serdeczną prośbą do waszej Eminencyi... Ale najpierw niechaj mi będzie wolno złożyć podarek, który przynoszę...
Kardynał słuchał uważnie i z widoczną pobłażliwością. Kiedyś często widywał tego wiejskiego księdza. Było to przed laty, gdy rodzina Boccanera spędzała letnie miesiące w swej wspaniałej willi w Frascati. Pałac był otoczony rozległym parkiem, posiadającym słynny taras, wychodzący na rzymską Kampanię, ciągnącą się niezmierzoną, gołą płaszczyzną, jakby uśpione morze. Obecnie willa została oddawna sprzedana a na części winnic przypadłych w posagu Benedecie, hrabia Prada, przed rozpoczęciem sporu o rozwód, zaczął wznosić liczne budynki przeznaczone na letnie mieszkania dla średnio zamożnych mieszkańców Rzymu. Kardynał, rezydując latem w swej willi, odbywał piesze spacery i często zachodził spocząć na chwilę do Santobono, obsługującego kaplicę pod wezwaniem Najświętszej Panny. Kaplica była stara, opuszczona, zdala od miasta a Santobono zamieszkiwał przypartą do niej chatę, prawie do połowy walącą się w gruzy. Lecz dokoła tych ruin był owocowy ogród otoczony murem i starannie pielęgnowany przez księdza, będącego po chłopsku rozkochanym w swym kawałku ziemi.