wraz z ich uznaniem posiadać będziemy słowo prawdy ostatecznej. Czyż może być wyższe intelektualne zadowolenie nad radość spływającą na nas z tego boskiego podboju i zawładnięcia naszym rozumem, wypełnionym bojaźnią gniewu bożego i niezdolnym niczego innego pożądać, nad łaskę swego Stwórcy! Człowiek, który wszystkiego co nieznane nie tłómaczy sobie bożem zrządzeniem, nigdy nie zazna zupełności spokoju. W Bogu spoczywa prawda i sprawiedliwość najwyższa i tylko tą ufnością świat okupić może zaznanie doczesnej szczęśliwości. Niewierzący w to staje się łupem szarpiących go zwątpień.
Wiara, tylko wiara zbawia nas, kojąc i zaspakajając niepewności nasze!
Piotr słuchał w niemem podziwieniu ogromu wiary tego człowieka. W Lourdes widział tylko tłum kornie się garnący ku obietnicy uzdrowienia dolegliwości ciała i pocieszenia trosk duszy. Lecz teraz miał przed sobą intelektualnie wierzącego człowieka, rozum potrzebujący oparcia się na prawdzie i znajdujący ją w rozkoszy zrzeczenia się wątpliwości. Nigdy jeszcze nie słyszał tak silnie wyrażonej radości życia w posłuszeństwie wiary bez troski o jutro śmierci. Wiedział, że kardynał Boccanera miał burzliwą młodość, gorzała w nim wówczas na zewnątrz ognista krew przodków. Jakąż przemianę wywarła nań wiara, otaczając go majestatem spokoju! Duma tylko pozostała w nim żywotną.
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/174
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.