Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skiem padać zaczęły, najwyższy kapłan pochwycił krzyż w swe potężne ramiona i padł wraz z nim, przywalony całym ciężarem gmachu, by się w proch zamieniło wszystko.
Kardynał Boccanera milczącym ruchem dał znak Piotrowi, że chce sam pozostać, a Piotr wrażliwością swej natury uniesiony, pełen zachwytu dla tego człowieka, który mu się wydawał teraz nieskończenie pięknym i wielkim, pożegnał go pocałowaniem ręki.
Wieczorem, gdy już bramę pałacu zamknięto i nie wpuszczano nikogo, wszyscy domowi zebrali się w sali tronowej i złożono ciała do trumny. Msze ustały, nie rozlegały się już dzwonki brzęczące na podniesienie, ucichły łacińskie wyrazy księży stojących przed ołtarzami i tylko w dusznem powietrzu zawisł ciężki zapach umierających róż i ciepła woń palących się ciągle gromnic. Światło dwóch gromnic nie wystarczało teraz, więc służba trzymała w ręku płonące lampy, jakby pochodnie. Podług przyjętego zwyczaju, cała pałacowa służba była obecna, by módz się pożegnać z państwem na zawsze idącem do trumny.
Zaszły nieuniknione opóźnienia. Morano, który podjął się dopilnowania wszystkich pogrzebowych szczegółów, pobiegł raz jeszcze po trumny, których nie przynoszono. Wreszcie potrójną trumnę wniesiono do sali i zaczęto przygotowania. Kardynał i donna Serafina stali tuż obok złączo-