Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1039

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozpoczętem z nim doświadczeniem. Jakże trzeźwy i mądry był wzrok tego wytrawnego dyplomaty, z jak wybornie udaną prostodusznością mówił mu uprzejmym, ledwie że dostrzegalnie szyderczym głosem, o łasce Opatrzności, która umyślnie zsyła Piotrowi zwłoki, by mógł poznać Rzym, zastanowić się, zrozumieć, dopełnić swego wykształcenia, wychować się na nowo, co go obroni od wielu błędów, jakie mógłby inaczej w życiu popełnić. Piotr, przybywszy do Rzymu w gorączkowo podnieconym stanie, nie zastanawiał się i nie mógł nawet przypuszczać, aby z nim postępowano podług naprzód ułożonego planu. Teraz dopiero przejrzał i jasno rzeczy widział, podziwiając subtelność dyplomacyi monsignora Nani, który, nieznacznie nim kierując, zużył jego stronę uczuciową, rozbitą wreszcie o rozum. Doprowadził jego inteligencyę do uznania istotnego stanu rzeczy. Piotr, poznawszy Rzym, poznawszy rzeczywistość, sam odwołał napisaną przez siebie książkę, bo widział całą śmieszność swych gorączkowych marzeń o możności odrodzenia się Kościoła, o możności nowego Rzymu.
Piotr, ocknąwszy się z zadumy, patrzał na śmiejące się osoby, gdy wtem spostrzegł monsignora Nani wychodzącego z sali tronowej. Czuł, że nie ma do niego żadnego żalu i zdziwił się, bo myślał, że zachowa gorycz urazy. Przeciwnie nawet rad był, gdy monsignor, spostrzegłszy go, skierował się ku niema. Powitali się uściskiem