Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1012

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pierwszej chwili nie pozwolił, by przerywano śmiertelny uścisk Daria i Benedetty, stanowczo się teraz oparł jej zachciankom i prawie że się z nią pokłócił. Kardynał, pomimo że nosił księżą sutanę, był przedewszystkiem potomkiem dumnego swego rodu i, jakkolwiek pamiętał, że dwóch papieży nosiło nazwisko Boccanera, nie zapominał także, iż w jego rodzinie serca były pohopne do gwałtownych miłości. Rzekł więc, że nie dozwoli, by profanowano uścisk tych dwojga zmarłych, tak czystych aż do śmierci, którzy się pieścić dopiero położyli do grobu. Rozkazał, by ich owinięto w jeden śmiertelny całun i razem złożono do trumny. Nabożeństwo żałobne miało się odprawić w kościele San-Carlo, gdzie on wszystkiem rozporządzał dowolnie jako miejscowy kardynał, a jeżeliby miały wyniknąć jakie trudności, był gotów iść do samego papieża. Wobec stanowczej woli, jaką wyraził, nikt już, nawet donna Serafina, nie myślał, nie śmiał stawiać oporu. Kardynał chciał być i był wszechwładnym panem w swoim domu, panem nieprzypuszczającym możności innej woli, niż jego.
Zatem donna Serafina zajęła się przygotowaniem ostatniej szaty dla zmarłych. Cała służba pałacowa była przy tem obecna, bo taki był zwyczaj, wszakże wszystko robiła własnoręcznie Wiktorya, jako najdawniejsza ze służby i posiadająca wyjątkowe łaski swych państwa. Więc na-