Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy wyszła, głucha zapanowała cisza; rodzina zakłopotana zdawała się zapominać, że siedzi przy stole.
— Ostatecznie jak widać, ta dziewczyna jest skąpa — rzekła nakoniec matka. — To brzydka wada. Nie mam wcale ochoty, żeby się Lazar zabijał trudami i przeciwnościami.
Stary odezwał się bojaźliwie.
— Nie mówiono mi o tak wielkiej sumie... sto tysięcy franków! Mój Boże to straszne...
— No i cóż!; sto tysięcy franków — przerwała suchym głosem — to jej się odda, jeśli nasz syn się z nią ożeni, toć on przecież potrafi zarobić sto tysięcy franków.
Zajęto się natychmiast likwidacją interesów. Boutigny przeraził ogromnie Lazara, przedstawiając mu w rozpaczliwych kolorach stan rzeczy. Według wykazu przez niego sporządzonego, długi wynosiły około dwudziestu tysięcy franków. Widząc, że wspólnik jego jest zdecydowany wycofać się z przedsiębiorstwa, Boutigny oświadczył, że wyjeżdża sam do Algieru, gdzie go czeka bardzo świetna posada. Potem, niby w ostateczności, zgadzał się na przyjęcie fabryki, ale tak wielki ku temu wstręt okazywał, tak zagmatwał rachunki, że wziął grunt, budowle i aparaty, za owe dwadzieścia tysięcy franków długu. Lazar w ostatniej chwili za tryumf uważać musiał, że mu się udało wydobyć od niego za pięć tysięcy franków weksli płatnych w odstępach trzymiesięcznych. Nazajutrz zaraz Boutigny sprzedał miedź z aparatów i urządził zabudowania stosownie do pomieszczenia fabryki na wielką skalę sody handlowej, beż żadnych nadzwyczajnych zastosowań naukowych, zupełnie według systemów oddawna znanych.
Paulinka, wstydząc się pierwszego swego uczucia i tego, że się okazała oszczędną i ostrożną, znowu była wesołą, delikatną i dobrą, jak gdyby pracowała nad tem, iżby jej przebaczono jakąś winę. Toteż, gdy Lazar przyniósł owe weksle, pani Chanteau tryumfowała przesadnie. Paulinka musiała z nią iść na górę znowu, aby je ostentacyjnie włożyć do szufladki.
— To już widzisz moja droga, pięć tysięcy franków