Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/352

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszyscy patrzyli na morze z zakłopotaniem. Słońce ukośnie padające, powierzchnią wód zamieniało na złocony obrus olbrzymi, w którego zmarszczkach drobnych, błękit się przebijał. W dali, horyzont przechodził w odcień fijoletowy, piękny ton kończył się w pełni spokoju natury. Nieskończoność wody i nieskończoność nieba, nie były przysłonięte ani jednym żaglem, ani jedną chmurką.
— Cóż robić! — rzekła Paulinka z przymuszonym uśmiechem — nie nocował w domu, zasłużył na karą, nic dziwnego, że mu żona głową zmyje.
Na mówiącą patrzył doktór i uśmiechnął sią, a w uśmiechu tym i spojrzeniu, znalazła przypomnienie jego wybornego proroctwa, gdy ongi mówił jej, że nie świetny im robi podarek, dając ich sobie wzajem. Wstała i pospieszyła do kuchni, mówiąc:
— No! starajcie się panowie czem zająć, żebyście się nie nudzili... Pi ty, wuju, pamiętaj, zawołaj mnie gdyby się Pawełek obudził.
W kuchni zobaczyła co się dzieje z potrawką i przygotowała rożen do kaczki. Głosy Lazara i Ludwiki dochodziły jej przez sufit coraz głośniejsze i doprowadzały ją do rozpaczy, sądziła bowiem, że i z tarasu słychać je było. Z niecierpliwości hałasowała rondlami i talerzami. Bo i pocóż to dawać ludziom widowisko swego niezgodnego pożycia i kłócić się tak gwałtownie, krzyczeć jak głusi!? Iść jednak do nich nie chciała, najprzód obiad gotować musiała, powtóre, przykro jej było stawać tak między niemi, aż w ich własnej sypialni. Zwykle godziła ich na dole, w godzinach wspólnego całemu domowi życia. — Na chwilą wpadła do sali jadalnej, gdzie hałaśliwie do stołu nakrywać zaczęła. Ale głosy coraz silniejsze dochodziły ciągle jej uszów i nie mogła znieść tej myśli, że oni tam są nieszczęśliwi i poszła na górą wiedziona tą chciwą działalności litością, która czyniła, iż ze szczęścia innych swoją splatała egzystencją.
— Moje dzieci kochane — rzekła, wbiegając do pokoju — powiecie mi pewno, że mnie nic do tego, co się między wami dzieje... ale krzyczycie zanadto!... Niema sensu takie burze podnosić i świat cały i wszystkich otaczających niepokoić!...