Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/330

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zbliżył się, pochylił się nad nią, lecz za dotknięciem ustami jej twarzy zimnym potem oblanej, nowy dreszcz go przejął. Żona jego leżała bez tchu, z oczyma zamkniętemi. I znów, stanąwszy u stóp łóżka, z głową o ścianę opartą, płakać zaczął, chustką tłumiąc łkania.
— Zdaje mi się, że chłopak nie żyje — szepnął doktór. — Dalej! róbmy prędzej co do nas należy!...
— Bicia małego serduszka dopatrzeć się nie można. Możnaby spróbować nacierań i wdychania powietrza, ale... zdaje mi się, że byłaby to strata czasu... A przytem o matce jeszcze ciągle myśleć trzeba przedewszystkiem.
Paulinka słuchała.
— Dajcie go mnie — rzekła. — Spróbuję. A jeśli on nie odetchnie, to już chyba i we mnie tchu nie stanie!
I wyniosła go do sąsiedniego pokoju, zabierając ze sobą ogrzaną bieliznę i butelkę ze spirytusem.
Ludwika leżała bez ruchu biała, jakby woskowa, osłonięta kołdrami, które ją nierozgrzewały.
— Siedź pani tu przy niej! — rzekł do pani Bouland doktór, który pulsu Ludwiki z pod palca nie puszczał — i ja jej też nie opuszczę ani na chwilę dopóty, dopóki się w zupełności nie upewnię!...
Po drugiej stronie korytarza, w dawnym pokoju pani Chanteau, Paulinka walczyła przeciw uduszeniu się dla braku tchnienia małej nędznej istoty, którą tu przyniosła. Położyła ona dziecinę na fotelu przed ogniem, palącym się na kominku; przyklękła i maczając w spirytusie pieluszki, rozcierała je niemi bez chwili odpoczynku, z wiarą upartą, nie czując nawet kurczów, które ją w ramieniu chwytały. Dziecina była tak szczupła, w ciałko uboga, tak delikatna, że jedyną myślą Paulinki było, aby jej nie dobić, rozcierając zbyt mocno. Toteż ruch jej ręki tam i napowrót był łagodny jak pieszczota, delikatny jak muśnięcie skrzydłem ptaka. Obracała chłopaczka na wszystkie strony i nacierała bezustannie, chcąc powołać do życia wszystkie jego członki. Nic to jednak nie pomagało. Jeśli nacieranie rozgrzewało to biedne ciałko, to jednak piersi były zapadłe, tchnienie nie podnosiło ich jeszcze. Przeciwnie zdawało jej się, że sinieje jeszcze więcej.
Wtedy bez wstrętu zaczęła wdychać powietrze w je-