Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oczekując doktora, pani Bouland tłumaczyła Paulince, czego mianowicie się obawia, dawała chorej drobne środki uspakajające, których słaby skutek do rozpaczy doprowadzał Paulinkę; nakoniec rozpoczęła dyskusję, w której powstawała przeciw chloroformowi, nazywając go trucizną i utrzymywała, że nigdy żadna operacja nie może się tak dobrze udać, jak bez uśpienia, a ból uważała za rzecz konieczną, złą, niezbędną.
Paulinka czytała inne twierdzenia i teorje w tym przedmiocie, ale nie odpowiadała starej rutynistce. Serce jej przejęte było litością dla biednej cierpiącej. Ból i cierpienie wzbudziły w niej gnew, pragnienie ich usunięcia, gdyby umiała, walczyłabyiz niemi jak z nieprzyjaciółmi do upadłego.
Godziny nocy mijały jedna po drugiej — była już blizko godzina druga rano. Kilkakrotnie Ludwika dopytywała się o swego męża. Kłamano przed nią, mówiono dla uspokojenia jej, że został na dole, to znów, że w zbytku wzruszenia, obawiając się aby jej samej odwagi nie odbierać, wyszedł przejść się nad morze. Zresztą miała ona słabe tylko pojęcie o czasie — minuty wydawały jej się wiekuiście długiemi. Jedyną myślą jaka ją przejmowała i jaka wyraźną była w jej umyśle, było przekonanie, że otaczający ją nie robią tego, co potrzeba i nie starają się przynieść jej ulgi. Oskarżała o to wszystkich.
Pani Bouland ukradkowe rzucała spojrzenie na zegar, choć znając powolność swego konia, wiedziała dobrze, iż się doktora prędzej jak za godzinę spodziewać nie może. Starała się ona wszelkiemi sposobami uspakajać chorą, omawiając te objawy choroby jakich się spodziewała i do każdego z nich naprzód ją przygotowywując.
Tymczasem rzeczy szły naturalnym swym biegiem. Biedna chora straszliwie cierpiała, jęczała, krzyczała, zrywała się, obok istotnych, wynajdywała przeróżne imaginacyjne cierpienia.
W bezsilnej litości, Paulinka załamywała ręce, patrząc to na nią, to na panią Bouland.
Około godziny trzeciej, sytuacja stała się prawdziwie krytyczną, chora mdlała, gdy Weronika dała znak Paulince, aby wyszła i doniosła jej, że nareszcie doktór jedzie.