Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jest w pokoju, więc ktoś ją widzi. Zerwała się z łóżka zawstydzona, sama siebie nierozumiejąca, rozejrzała się po pokoju, nie było nikogo, tylko dopalająca się świeca rozsadziła szklanną profitkę. Przebrawszy się, wróciła napowrót do łóżka, owinęła się kołdrą pod samą szyję, drżące jej ciało zniknęło prawie w pościeli. Gdy świeca zgasła, pozostała bez ruchu obezwładniona i zawstydzona tym kryzysem.
Rano na drugi dzień, Paulinka upakowała swoje rzeczy, lecz nie miała siły o zamiarze wyjazdu zawiadomić starego Chanteau. Jednakże wieczorem trzeba było koniecznie powiedzieć mu wszystko, gdyż doktór Cazenove miał przyjechać po nią nazajutrz i odwieźć ją do swojej kuzynki. Gdy nareszcie po trudnych przejściach wuj zrozumiał, przerażony i przejęty do głębi, wzniósł do góry swe bezwładne ręce z rozpaczliwym gestem, jakby chciał zatrzymać i błagać ją począł, a wyrazy plątały mu się na ustach. Nie, ona tego nie zrobi, ona go nie porzuci, gdyż to byłaby zbrodnia, zabójstwo rozmyślne, bo on tego nie przeżyje. Potem gdy widział, że się upiera łagodnie i gdy zrozumiał dlaczego to robi, zdecydował się wyznać jej błąd swój, jaki popełnił dnia poprzedniego, jedząc kuropatwę. Już w stawach czuł rwania i kłucie. Było to ciągła jedno i to samo, zawsze ulegał w walce pomiędzy łakomstwem i obawą cierpienia i jadł pewien, że cierpieć za to będzie, kontent że je i przerażony zarazem. Więc nie będzie miała przecież odwagi i siły opuścić go w chwili zbliżającego się ataku.
W istocie, około szóstej rano, Weronika przybiegła na górę uprzedzić panienkę, że pan już zaczyna wrzeszczeć w swoim pokoju. Stara sługa była w straszliwym humorze, chodząc po domu mruczała pod nosem, że jeśli panna odjedzie to i ona niegłupia zostać, bo już dosyć ma tego pielęgnowania chorego, który się sam umyślnie na chorobę naraża. Paulinka raz jeszcze musiała zasiąść u wezgłowia chorego wuja. Gdy przybył doktór po nią, pokazała mu tylko chorego, który tryumfował, krzycząc coraz głośniej, wołając na nią:
— Jedź, jeśli masz serce! Jedi!
Wszystko zostało odłożone.
279