Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

leżały na szafach i stole, model tamy stał na fortepianie warstwą kurzu przykryty, stół zawalony był książkami naukowemi i nutami.
— Lazarze — zapytała — masz czas na chwilką rozmowy? Chciałabym z tobą o ważnych rzeczach pomówić...
Zdawał się zdziwiony i podniósł się ku niej i stanął zaniepokojony.
— Cóż tam?... Czy może ojciec ma się gorzej?
— Nie, posłuchaj mnie... Trzeba nareszcie raz poruszyć ten przedmiot, gdyż milczenie do niczego nie dodrowadzi. Przypominasz sobie zapewne, że ciotka miała projekt pożenić nas, mówiliśmy o tem kiedyś dużo, teraz oddawna nie było już o tem mowy wcale. Otóż widzisz, sądzą, że byłoby rozsądnie obecnie projekt ten porzucić i uważać go za niebyły.
Młody człowiek zbadł nagle, nie dał jej mówić dalej i wykrzyknął gwałtownie:
— Co! co ci do głowy przychodzi?... Czyż ty nie jesteś moją żoną!? Jeśli chcesz, jutro pójdziemy do proboszcza i będzie koniec... I to ty nazywasz poważnemi rzeczami.
Ona odpowiedziała ze spokojem:
— Jest to rzecz bardzo poważna, a najlepszym tego dowodem jest to, że się gniewasz... Powtarzam ci, że trzeba o tem pomówić. Niema wątpliwości, że jesteśmy sobie dwaj starzy koledzy, ale boją się bardzo, że nie ma w nas materjału na dwoje kochanków. Pocóż mamy się upierać przy tej myśli, przy projekcie tym, który może być nie przyniósłby szczęścia ani jednemu ani drugiemu z nas?
Wówczas Lazar w gwałtownem uniesieniu, nie chcąc jej słuchać, zaczął mówić sam dużo, szybko i bezładnie. Widocznie kłótni z nim szukała, a przecież niepodobna, żeby ciągle wisiał u jej szyi, albo się jej sukni trzymał. — Jeżeli ślub odkładano z miesiąca na miesiąc, jeżeli się to tak długo wlecze, to przecież nie jego w tem wina. Niesprawiedliwością jest mówić, że on jej nie kocha, kochał ją tak gorąco, tu w tym samym pokoju, że nie śmiał ręki jej dotknąć z obawy, aby go namiętność za daleko nie uniosła. Na to wspomnienie przeszłości, policzki Paulinki